Kobieta w polityce
Jest XXI wiek. Kobiety już jakiś czas cieszą się prawami politycznymi, coraz chętniej sięgają po zawody przypisane mężczyznom, zasiadają w radach nadzorczych czy stają się prezesami wielkich korporacji. Wciąż jednak napotykają na szklane sufity, lepkie podłogi czy inne stereotypowo pokazywane „kłody” rzucane pod nogi. Pomimo, iż głośno mówi się o równouprawnieniu, o wyrównywaniu m.in. wynagrodzeń kobiet i mężczyzn na tych samych stanowiskach, to problem ten wciąż jest bolączką wielu krajów, w tym tak dobrze rozwiniętych jak Stany Zjednoczone.
Świadczyć o tym może płomienna przemowa zdobywczyni Oskara za drugoplanową rolę żeńską, Patricii Arquette, która powiedziała: „Zwracam się do każdej kobiety, która urodziła dziecko, do każdego obywatela i podatnika, walczyliśmy o równe prawa, jak wszyscy inni. To czas na wyrównanie płac raz na zawsze i wyrównanie praw kobiet Stanów Zjednoczonych Ameryki.”
Równouprawnienie zdaje się ciężko przychodzić mężczyznom kiedy w grę wchodzi władza. Wielu polityków otwarcie popiera udział kobiet w polityce, jednak kiedy przychodzi co do czego, to liczebność pań w sejmie czy senacie jest szczątkowa. Z czego to wynika?
Przede wszystkim mężczyznom ciężko jest oddać nie tylko władzę, ale zrobić miejsce w ławie komukolwiek. A gdy ma to być kobieta, opór jest jakby zdwojony. Nikt nie lubi dzielić się wpływami i władzą. Władza to siła, a silni są przecież tylko mężczyźni. Kobiety to płeć słaba. Właśnie takie myślenie towarzyszy mężczyznom nawet, gdy temu zaprzeczają lub starają się prezentować zgoła odmienne myślenie. Takie stereotypy są mocno zakorzenione w kulturze i trudno się z nimi walczy. Mówi o tym określenie „szklany sufit”, który rozpościera się nad kobietą nie pozwalając jej awansować czy zająć lepszą pozycję np. w polityce.
Jakiej by nie wystawić oceny za siedem lat rządów Donalda Tuska, jedno trzeba mu przyznać: dokonał w polskiej polityce rewolucji płciowej. Dostrzegł ogromny potencjał w kobietach, które go otaczały. Złośliwi nazywali to „haremem Tuska”, on jednak doskonale poradził sobie z ty
m wyzwaniem i trzeba przyznać, że skorzystała na tym polska scena polityczna. Wprowadzenie parytetu na listy wyborcze także dało efekty. Co prawda nadal „jedynki” z list to przeważnie mężczyźni, jednak powoli zaczyna się i to zmieniać. To załuga Tuska, że obecnie na czele rządu polskiego stoi kobieta, Ewa Kopacz.
Parlament Europejski zamierza rozważyć propozycję wprowadzenia od 2020 roku 40 procentowego udziału kobiet w radach nadzorczych spółek
notowanych na giełdzie. Spoglądając na męski świat polityki oraz na szczęście coraz silniejsze, choć wciąż pojedyncze, głosy kobiet-polityków, należy zastanowić się nad skutecznością wprowadzenia takiego rozwiązania. Zdaje się, że mężczyźni poczują się mocno zagrożeni i będą torpedowali ten pomysł z całych sił.